Wielu z nas ma w głowie przekonanie, że życie gdy jest się dorosłym polega już tylko na tym, aby pracować i jakoś połączyć koniec z końcem. To przekonanie pojawiło się w naszych głowach pewnie za sprawą rodziców, którzy mieli o wiele trudniejszą młodość niż my. Można by więc powiedzieć, że myślenie w odmienny sposób staje się, swego rodzaju, dobrem luksusowym.
Często zdarza się nam zapomnieć, że pojawiliśmy się na świecie nie tylko po to, aby pracować, ale także aby doceniać to, co mamy i korzystać z życia. Innymi słowy, by czuć, że żyjemy, a nasze ciało nie jest tylko pojazdem, by przetransportować nasz mózg do pracy. Niektóre osoby zauważają to w trudnej, nagłej sytuacji jak wypadek drogowy. Przykładowo, Ewelina Stępnicka prowadzi kanał na YouTube i opowiadała o tym, jak się zmieniła, gdy miała wypadek na skuterze, po którym wyszła cała i zdrowa. Takie wstrząsające wydarzenia potrafią nam uświadomić, jak kruche i nietrwałe może być nasze życie.
Nazywam to obudzeniem się, może nie takim przebudzeniem, jak to robią różni guru, ale takim uświadomieniem sobie, że nasz czas życia jest skończony. Gdy mamy te 20 parę lat, aż tak nie widzimy. Jesteśmy bardzo skupieni na osiąganiu celów, karierze, różnych mało istotnych informacjach (choćby przewijając Facebooka czy Instagrama), różnych niepotrzebnych kłótniach i konfliktach z bliskimi czy osobami, których nie znamy. I później nasze życie staje się też mało sensowne, zaczynamy się zastanawiać nad sensem życia, lecz w tym negatywnym świetle.
Z tego powodu, warto od czasu do czasu sobie usiąść w ciszy, bez żadnych rozpraszaczy (choć w postaci telefonu) i pomyśleć, czy faktycznie żyjemy, czy raczej tylko jakoś próbujemy przeżyć. Jeżeli zauważamy, że to drugie, to nie ma co się obwiniać. Życie oczywiście nie polega tylko na ciągłym korzystaniu i samych wyśmienitych chwilach, ale także na zwyczajnej codziennie rutynie – wstawianie rano do pracy też się do tego zalicza, choć oczywiście warto myśleć przyszłościowo i szukać sposobów, by i konieczność pracy zredukować, gdy kiedyś będziemy mieli mniej sił niż obecnie.
Warto także zadać sobie pytanie, jakie są nasze marzenia? Jest to niby banalne pytanie, jednak jestem pewien, że spora część z nas nie będzie w stanie udzielić samemu sobie odpowiedzi. Marzenia często kojarzą się z czymś niedostępnym, będącym daleko poza naszym zasięgiem, może nawet naiwnością. Tymczasem, nawet jeżeli nie wszystkie marzenia możemy spełnić, to sporo z nich, można – mamy dużo czasu w życiu. Zauważyłem, że o spełnianiu marzeń zwykle przypominają sobie osoby w okolicach 40 lat. Polecam posłuchać wykładu „Pełna moc odwagi” Jacka Walkiewicza na TED. Tylko dlaczego by nie wziąć ich pod uwagę jeszcze wcześniej?
Myślę, że z takim podejście jak tu zaprezentowałem, będziemy bardziej dojrzale i odważniej podchodzić do życia i bardziej doceniać jego pozytywne strony i skupiać się bardziej na kreowaniu dobrych chwil niż szukaniu dziury w całym.
Dodaj komentarz